Kochani, jesteśmy po prawdzie zdumieni ilością (1496) wejść w ciągu jednego dnia na nasz dość skrótowy raport z dwumiesięcznego użytkowania Leica M9. Pojawiło się wiele pytań, wątpliwości, parę osób zaniepokoiło wspomnienie przez nas w komentarzu Nikona. To dłuższy temat i bardziej skomplikowany niż podsumowanie dwóch miesięcy z Leica M9 w 26ciu zdjęciach. To dobrze, że widzicie bezstronność naszego opisu – co jest dla nas bardzo ważne. Nawiązując do komentarza Jacka do naszego fieldtestu – nie jesteśmy sponsorowani przez firmę Leica Poland, nie zapłacono nam za publikowanie tego testu, nie musimy napisać DOBRZE o tym produkcie, nie obliguje nas do tego ani grzeczność ani “kult” wobec tej marki ani innego rodzaju zobowiązania. Po prostu – takie są nasze wnioski po dwóch miesiącach. Pisaliśmy o wadach i zaletach. Spróbujemy podsumować te wszystkie pytania i komentarze w jeszcze jednym poście – być może przy okazji jakiegoś materiału ślubnego zrobionego na Leica M9.

Zadecydowaliśmy na ten rok o pięciu dużych zmianach, jedną z nich jest Leica M9. Decyzja o zakupie była przemyślana, bo ostatni rok spędziliśmy bardzo intensywnie na kilku projektach fotograficznych – na filmie wkręcanym w dalmierze, ile razy Marcin gościł na kawie w Leica Store w Bluecity – ciężko policzyć 🙂

Przy okazji – dla wielu fotografów jakich znamy powszechnym działaniem jest debranding – zasłanianie logotypów firm i oznaczeń modeli aparatów. Powodów realnych, nieosobistych jest kilka – bezpieczeństwo sprzętu, potrzeba neutralności – braku oznaczeń identyfikujących markę, wreszcie stonowanie sprzętu – na czarnym tle białe napisy są czymś bardzo kontrastowym i zbyt widocznym – jak na nasze potrzeby. Jak to wygląda na Leica M9 – zdjęcie poniżej. Kompletu dopełnia Barceloński prezent w postaci torby Vaho (eco-recyclingowy materiał wodoodporny z dentek rowerowych i katalońska stylistyka!) oraz wkładu z połowy małej torby Lowepro (czekamy na przesyłkę z custom insert padem czyli po polsku wkładem fotograficznym) – Marcin jest fanem dostosowywania produktu do swoich potrzeb (za pomocą nożyczek). Aha – Marcin kiwa głową i obiecuje pokazać kilka toreb dostosowanych do fotografii na swoim prywatnym blogu 🙂

Na ten moment M9 jest realnym sprzętem do pracy. Ponieważ nikt o zdrowych zmysłach nie używa jednego aparatu, łączenie M9 z innym aparatem jest naturalnym rozwiązaniem, od dłuższego czasu wielu fotografów ślubnych używa kilku systemów dla optymalizacji pod kątem specyficznych możliwości sprzętu lub wygody fotografa – to chyba też nic nowego – a jednak wiele osób to dziwi.

Wracając do aparatów Leica – jest conajmniej kilku fotografów z branży ślubnej używających aparatów Leica – wspomniany Otto Schulze, ale – dla nas przede wszystkim dwóch przefantastycznych ludzi – Ricci Valendares – wg nas ambasador Leica w świecie fotografii ślubnej oraz – nasza bratnia dusza w Meksyku i coraz częściej w Hiszpanii – Fer Juaristicudownie czarujący M6 na filmie. Słyszeliśmy tysiąc razy historie o magii 85L, półtonach Canona, kontraście zoomów Nikona. Leica ma swoją magię – dla fotografa – w innym patrzeniu na to, co za chwilę może on sfotografować. To jedyny znany nam w tym momencie aparat, który pokazuje coś z filmu na cyfrowym, zwykle bezdusznym pliku. Zarówno tonalnie jak i ziarnem (które w innych aparatach bezlitośnie nazywamy szumem). Naszym zdaniem czyli subiektywnie.