Biorąc pod uwagę ilość pytań od kolegów z branży fotograficznej odnośnie Leica M9 dość długo zwlekaliśmy z tym postem. Czarna Leica M9 zagościła u nas na dosłownie dwa dni przed Nowym Rokiem – na dniach mijają dwa miesiące jej codziennego używania. Codziennego – bo ciężko z nią się rozstawać, codziennego – bo warto poznać ją w różnych warunkach – zwłaszcza skrajnych, bo trzeba nauczyć się jej specyfiki – ograniczeń (które ma każdy aparat), pracy z kolorem i półtonami (a jest ich naprawdę dużo).
Wybraliśmy trochę zdjęć – przekrojowo – od ciemnej dziury polskiego chodnika po błękit Barcelony – od końcówki grudnia 2010 do dnia prawie wczorajszego – ISO 160-2500. 3 minuty na każde zdjęcie wliczając w to otagowanie, punkty czerni i bieli, zwykle brak zmiany balansu automatycznego (Leica M9 radzi sobie z tym o lata świetlne lepiej niż Canon 5dmk2), minimalny workflow kontrastu i… gotowe. Do zdjęć czarnobiałych z powodzeniem używamy jpegów prosto z aparatu, które lądują na iPadzie. Kupując Leice M9 cierpieliśmy na brak kolorowych zdjęć, które można przyjąć za punkt odniesienia możliwości tego aparatu – stąd nasz fieldtest 90% kolorowy.
Leica M9 przedefiniowuje myślenie o zdjęciu. Szczątkowa automatyka (tryb A – priorytet przesłony – manualnie ustawianej na obiektywie oraz auto ISO) powoduje, że intensywnie myślimy. Procentuje myślenie trybem M. W wizjerze widzimy więcej. Więcej niż ramka danej ogniskowej. Widzimy kto wchodzi nam w kadr – wróć – kto staje się jego częścią. Koniec z tunelem, który limituje patrzenie na scenę.
Dzień pierwszy – poświątecznie z wizytą u przyjaciół. Pierwsze wrażenie – ISO2500 to jest jakiś hardcore. Szum jest dramatyczny – chociaż bardziej przypomina ziarno niż cokolwiek cyfrowego. Na szczęście wcześniejsze circa 6 wizyt “na kawę” w Leica Store w Bluecity procentuje – trzeba zrobić szybki setup Adobe Lightroom 3 pod kątem M9. Wyłączamy wyostrzanie – detalu matryca ma za kilka Canonów (brak filtra AA). Dotknięcie (do wartości 4) NR Luminance praktycznie go zdejmuje. Za to półtony – mjut i malyna.
Sylwester 2010. 40W lampka gdzieś w rogu pokoju.
Początek stycznia 2011. Urodziny Tymka. Nigdy prościej nie zamykało się kadrów.
Warszawa nocnie. Intensywność koloru i ilość detalu w tym zdjęciu jest proporcjonalna do aktualnej depresji zimowej większości Polaków.
Pierwsza połowa stycznia 2011. Event korporacyjny Warszawa, Glasshouse. M9 daje sobie świetnie radę przy iso1600-2000 gdzie Canon 5dmk2 zaczyna wymagać czegoś więcej niż iso6400.
Końcówka stycznia 2011, miły akcent koloru na szaro-białym Kole w Warszawie.
Barcelona, pokazy akrobatów przed Zuruch Cafe. Pod światło, dokładnie w tym momencie.
Generalnie Leica M9 nie przyciąga uwagi. Wygląda jak stary aparat z szuflady dziadka. Nikt nie traktuje jej poważnie – genialna czapka-niewidka. W katedrze De la Santa Cruz y Santa Eulalia Barcelona w Barri Gòtic Marcin fotografuje w wejściu do bocznej kaplicy metr od strażnika i tabliczki z zakazem fotografowania, posiadacze lustrzanek są upominani momentalnie groźnym palcem. Tutaj na zdjęciu – metr od osób z obiektywem 28mm.
Tutaj kompletnie odwrotna sytuacja – antykwariat Sant Jordi na ulicy Ferran w Barcelonie (tak tak – ten z Cienia wiatru) – przesympatyczny pan z antykwariatu widząc że kolekcjonujemy zdjęcia witryn sklepów – niestety brak znajomości katalońskiego powoduje że nie wiemy czy miał Leice czy po prostu był miły.
Barcelona – w metrze obiektyw 28 mm mniej niż metr od fotografowanych. Spokojnie robione kolejne zdjęcia. Genialny tryb ignorowania tego aparatu działa jak zaklęcie.
Barcelona – pan odkrawa nam metr materiału, którym następnego dnia będziemy robić cienie w trakcie sesji modowej. Minimum odległości (0,7metra), minimum zniekształceń.
Barcelona – pchli targ. Obiektyw blisko coraz bliżej fotografowanych.
Barcelona – matryca Kodaka aż prosi o wyłapywanie niuansów świetlnych, oddając przy tym zwrotnie dużo szczegółów w cieniach.
Barcelona – Sagrada Familia. Miejsce zwalające architektonicznie na kolana. Niuanse tonacyjne z Leica M9 prosto z matrycy zadziwiają – tym bardziej, że zmienia się światło i za dwie minuty ekspozycja wygląda już inaczej a za tym – zmienia się też plastyka sceny.
Barcelona – sesja modowa. Wszyscy myślą że kręcimy jakiś film. Stylistka Laia pyta czy ten aparat (Leica M9) jest na film. Na film jest ten drugi. Oba w użyciu.
Barcelona – Dagmara i Marek. Sesja ślubna w Barcelonie. Tak po prostu w drzwiach balkonu. Tak po prostu z RAWa a dokładniej Adobe DNG.
Barcelona – Dagmara. Szukamy rysowania światłem do inspiracji warsztatowej dla Iwony. iso 160, środek ulicy robimy noc przesłoną a tam nadal szczegóły w cieniach 🙂 Jedyne zdjęcie z flashem+blendą w tym zestawie. Jpeg prosto z aparatu.
Warszawa, koncert przyjaciół z Kadete. Jpegi prosto z aparatu. Więcej do obejrzenia na w 99% lajkonikowym blogu Marcina.
Warszawa, Lajka by Leica. Nasza kotka nie bez przyczyny ma na imię Lajka. Pani weterynarz z uporem maniaka mówiła Łajka. Wyedukowaliśmy?
Na dyskach aktualnie leżą na ten moment dwa śluby zrobione Leicą M9 – wkrótce zagoszczą – najpierw u naszych Klientów a potem na naszym blogu. Czy da się fotografować M9 na ślubach? Oczywiście, że tak – nie jest to nowy temat. Kilku fotografów robi to od praktycznie pierwszych dni dostępności tego aparatu. Zainteresowanym – polecamy blog Otto Schulze. Leica M9 najlepiej wypożyczyć i przetestować. Potem zwykle pozostaje już tylko kupno 🙂
Łyżka dziegciu: Leica M9 nie nadaje się do wszystkiego. Lub inaczej: nie wszystko będzie tak proste. Sport… raczej zakulisowo (brak długich tele). Macro… no raczej nie (wizjer dalmierza ‘zestraja się’ od 0,7metra). Fotografia przyrodnicza… nie bardzo (z braku długich tele). Oczywiście – Visoflex zamieni Leice M9 w coś co będzie lustrzanką (umożliwi montaż szkieł systemu R), ale po prawdzie – chyba najrozsądniejsze jest używanie M9 jako narzędzia do określonych zadań. Dyskretnych, bez nadmiernego zwracania uwagi. Wymaga myślenia, co w czasach przesytu lustrzanek naszpikowanych automatykami może być przerażające.
Wszyscy fotografowie wymieniają te same wady M9 – pod którymi się podpisujemy: fatalny wyświetlacz LCD, brak wyświetlania informacji w wizjerze o ustawionym czasie w trybie M (chociaż w trybie A jest on wyświetlany), nie najlepsza praca baterii (300-400 zdjęć – w zależności od temperatury otoczenia – wyłączanie aparatu przy 10% naładowania baterii interpretujemy już dzięki Maceo jako zaletę a nie wadę) powodująca konieczność posiadania 3-4 na reportaż całodzienny, powolna prędkość zapisu/odczytu z karty SD oraz sposób dostawania się do gniazda kart SD oraz baterii (trzeba otworzyć czyli zdjąć całą podstawę aparatu – zmiana filmu w starych Mkach przy tym to banał).
Od siebie dorzucimy jedną – jak się okazało dość istotną wadę – M9 nie ma drugiego (osobnego) gniazdo PC-sync. Kiedy w sankach przeznaczonych dla lampy zamontujemy zewnętrzą lunetkę lub Thumb-up’a – możliwości wyzwalania jakiejkolwiek lampy błyskowej zostają drastycznie odcięte. Jest to o tyle dziwne, że analogowe aparaty Leica mają osobne gniazdo PC-sync. Dochodzimy w tym momencie do kompromisu – albo wygodnego trzymania M9 (w analogowej Mce kciuk opiera się o dźwignię naciągu filmu – rozwiązanie pt. Thumb-up jest pod względem ergonomii trzymania aparatu genialne) albo wyzwalania lamp błyskowych. Nie chodzi o bieganie z M9 z lampą na sankach, ale o sytuacje typu praca z lampami na lokacji (wyzwalanie zdalne) czy w studio.
Dodatkowo Leica M9 spowodowała rewolucję ‘torbową’ Marcina. Torba na dalmierze nie musi być torbą fotograficzną. Ale to już osobna historia prosto z Hiszpanii.
English friends: we will repost this on our new blog and on our Facebook page.
10 Comments
Add comment Cancel reply
This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.
Dziękuję za podzielenie się materiałem i spostrzeżeniami. Miło, że Wam się chciało.
Rewelacyjnie wszystko opisane. Rzetelnie i sumiennie 🙂 . Aparacik wygląda na cudeńko 🙂 pzdr
Jak rozumiem, podoba Wam się nowa zabawka. Ja póki co jeszcze nie doszedłem do tak daleko idących wniosków, a o podsumowanie pokuszę się dopiero po sezonie 🙂
Kuba jak wszystko – ma wady i zalety. Patrząc przez pryzmat wyłącznie fotografii ślubnej – lepiej kupić Nikona i nie zawracać sobie głowy.
Dla mnie z Twojego opisu płynie taki wniosek, że to fajny aparat w każdych warunkach oprócz sytuacji, kiedy masz mało czasu, coś dzieje się szybko i musisz walczyć, żeby przeżyć 🙂 ale czyta się ciekawie i z pewnością Twoj tekst zachęca do zakupu – leicastore powinna Ci zapłacić ! 🙂
Jacek, ciekawa kwestia. Jakie to są sytuacje realnie – dla Ciebie? Masz (miałeś) Canoneta – też dalmierz. Chętnie odpowiemy wg naszego doświadczenia.
Wszystko pięknie, ale nie rozumiem jednego zdania, które zamieściliście: “M9 daje sobie świetnie radę przy iso1600-2000 gdzie Canon 5dmk2 zaczyna wymagać czegoś więcej niż iso6400.” Możecie tę myśl rozwinąć?
Marcinie – opowiemy na to pytanie przy okazji zbiorczej. w skrócie: specyfika pracy dalmierzem vs lustrzanka. specyfika nominalnej wartości ISO w obu aparatach. specyfika ilości informacji jaką daje matryca.
Oj, zrobiłeś smaka na przyszłe inwestycje, thx za inspiracje techniczne :”)
OK, czekam więc z niecierpliwością na rozwinięcie tematu czułości i pomiaru światła w kontekście Lecia vs. SLR 🙂